Po miesiącu dodaję kolejny rozdział. Mam nadzieję, że w roku szkolnym przyjdzie więcej pomysłów i inspiracji. Rozdział dedykuję Izie N. za to, że przypomniała mi o tym blogu. :) Zapraszam do czytania.
***
Słowa taty sprawiły,
że na całym ciele poczułam dreszcze. W tym momencie opanował mnie strach. Strach tak wielki i potężny, jakiego
nigdy przedtem nie doświadczyłam. Bicie
mojego serca zagłuszało upiorną ciszę. Moje ręce zaczęły się trząść, brakowało
mi oddechu. Nagle poczułam niespodziewaną fascynację tym, co się dzieje. Tata
nadal patrzył się w moją stronę obserwując jak niewidzialna siła ogarnia moje
ciało. W pewnym momencie jego wzrok napełnił się niepokojem.
- Annabello, to
stare dzieje. Prawie legenda. Nie bierz sobie do serca tej historii. Wkrótce
potem wszystko się wyjaśniło. Złapali mordercę i wszyscy żyli długo i
szczęśliwie. Z tym, że strach przed
lasem pozostał. – odpowiedział spokojnie.
- Kto okazał się być mordercą? – spytałam odetchnąwszy nieco.
- Jakiś psychopata, cmentarze rysował, szatańskie rytuały odprawiał, a ponadto zbyt bardzo lubił małe dzieci, wiesz co mam na myśli… Miała być rozprawa, mieli go osądzić, ale sam został zamordowany. Ludziom to nawet na rękę było i nikt nie apelował by odkryć tajemnicę jego śmierci. Po tym co zrobił to mu się to zdecydowanie należało. Mówiono, że zabiła go nienawiść innych. I przy tym zostańmy.
- A on przyznał się do tego morderstwa? – spytałam biorąc łyk zimnej już herbaty.
- Co ty! Wypierał się, ale to oczywiste. Tylko winny się tłumaczy.
Tata wstał i zaniósł naczynia do zmywarki.
- Pamiętam, że to był Janusz. Mój imiennik. To imię potem stało się przeklęte. Nikt już dzieci tak nie nazywał, a mnie żadna dziewczyna z wioski nie chciała. – zażartował.
Uśmiechnęłam się. Czasem mój ponury ojciec wykaże się swoim rzadkim poczuciem humoru.
- Dobrze, że takiego samego nazwiska nie miałeś, bo pewnie byłoby zabawniej.
- Nazwiska tak dobrze nie pamiętam. Gruj, Grej? Jakoś tak…
Zabrzmiało podejrzliwie znajomo. Aż za znajomo… Oh nie, czy to może być prawda? Powoli zaczął ponownie pochłaniać mnie stan znajomego strachu.
- Janusz Graj? – spytałam cicho.
- Tak, Graj! Skąd wiedziałaś? – tata był zaskoczony.
- Zgadłam. – skłamałam próbując stłumić oznaki przerażenia. – to ja już pójdę.
Jak to możliwe? Ten Janusz Graj? Ten sam, co w opowieściach mamy? Zamyśliłam się tak bardzo, że nie zauważyłam mojej ośmioletniej siostry , którą przez przypadek trochę staranowałam.
- Uważaj idiotko! – mała okazała swoją siostrzaną miłość i podniosła się z podłogi zabierając ze sobą różowy plecak z Hannah Montaną.
Właśnie, szkoła! Prawie zapomniałam. Pobiegłam do pokoju i spakowałam się. Wiedziałam jedno – dziś wyjątkowo trudno będzie mi skupić się na lekcjach.
- Kto okazał się być mordercą? – spytałam odetchnąwszy nieco.
- Jakiś psychopata, cmentarze rysował, szatańskie rytuały odprawiał, a ponadto zbyt bardzo lubił małe dzieci, wiesz co mam na myśli… Miała być rozprawa, mieli go osądzić, ale sam został zamordowany. Ludziom to nawet na rękę było i nikt nie apelował by odkryć tajemnicę jego śmierci. Po tym co zrobił to mu się to zdecydowanie należało. Mówiono, że zabiła go nienawiść innych. I przy tym zostańmy.
- A on przyznał się do tego morderstwa? – spytałam biorąc łyk zimnej już herbaty.
- Co ty! Wypierał się, ale to oczywiste. Tylko winny się tłumaczy.
Tata wstał i zaniósł naczynia do zmywarki.
- Pamiętam, że to był Janusz. Mój imiennik. To imię potem stało się przeklęte. Nikt już dzieci tak nie nazywał, a mnie żadna dziewczyna z wioski nie chciała. – zażartował.
Uśmiechnęłam się. Czasem mój ponury ojciec wykaże się swoim rzadkim poczuciem humoru.
- Dobrze, że takiego samego nazwiska nie miałeś, bo pewnie byłoby zabawniej.
- Nazwiska tak dobrze nie pamiętam. Gruj, Grej? Jakoś tak…
Zabrzmiało podejrzliwie znajomo. Aż za znajomo… Oh nie, czy to może być prawda? Powoli zaczął ponownie pochłaniać mnie stan znajomego strachu.
- Janusz Graj? – spytałam cicho.
- Tak, Graj! Skąd wiedziałaś? – tata był zaskoczony.
- Zgadłam. – skłamałam próbując stłumić oznaki przerażenia. – to ja już pójdę.
Jak to możliwe? Ten Janusz Graj? Ten sam, co w opowieściach mamy? Zamyśliłam się tak bardzo, że nie zauważyłam mojej ośmioletniej siostry , którą przez przypadek trochę staranowałam.
- Uważaj idiotko! – mała okazała swoją siostrzaną miłość i podniosła się z podłogi zabierając ze sobą różowy plecak z Hannah Montaną.
Właśnie, szkoła! Prawie zapomniałam. Pobiegłam do pokoju i spakowałam się. Wiedziałam jedno – dziś wyjątkowo trudno będzie mi skupić się na lekcjach.
Nie myliłam się. Z niecierpliwością czekałam
na lekcję, która w pełni pozwoli mi oddać się myśleniu. Janusz Graj, rzekomy
morderca i jeden z bohaterów opowieści mamy nie odstępował mojego umysłu ani na
krok. Ogromną trudność sprawiało mi
skupienie się na nowych tematach. Byłam na siebie wściekła. Zbliżała się praca
klasowa z matematyki, a ja zamiast oswajać się z nowym materiałem myślałam o ów
Graju. W końcu potrzeba myśli stała się silniejsza. Przegrałam walkę ze zdrowym
rozsądkiem. Jak zwykle. Zamknęłam oczy przypominając sobie znajomą opowieść
mamy.
Mama nie za często opowiadała historie o Januszu. Był on jednym z podrzędnych bohaterów jej bajek. Mieszkał na planecie Zofolii. Tej najbardziej szarej i niemigoczącej gwiazdy. To prosta planeta z prostymi mieszkańcami. Janusz był odmieńcem, dziwakiem, odludkiem. Jego dom jako jedyny posiadał kolory inne od odcieni szarości. Czuł się samotny, ale do samotności już dawno się przyzwyczaił. Malował kolorowe obrazy, budził strach wśród innych mieszkańców. Jego dzieła ich przerażały. Były takie inne, kolorowe. Pewnego dnia w szarej Zofolli urosły żółte kwiaty, które ludzi bardzo obrzydziły. Z tego powodu ludność planety wpadła w paranoję. Zapadł chaos. Oskarżono Janusza o zasianie tych okropnych kwiatów. Tylko jego. Bo był inny. Mieszkańcy obdarzyli Graja jednym z najgorszych losów. Zaczęli go nienawidzić z całego serca tak mocno, że pewnego dnia zniknął.
- Mówiono, że nienawiść innych go zabiła. – przypomniałam sobie słowa taty. Obie historie mają jakieś powiązanie.
Mama nic więcej nie wspominała. Wraz z końcem opowieści zakończył się temat Janusza Graja. Jednak teraz, gdy za bardzo wchłonęła mnie ta sprawa czułam, że musze z nią o tym porozmawiać. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. Po raz pierwszy miałam wrażenie, że jej historie to nie tylko wymysł wyobraźni, a coś, co może stykać się z prawdą.
Dźwięk dzwonka rozbudził mnie. To, że przegapiłam ważny temat z matematyki nie miało już znaczenia. Do rozwiązania miałam sprawę znacznie ważniejszą niż nędzna i nic nie warta ocena. Przybył dreszczyk emocji, nie był on już strachem, a wrażeniem ekscytacji. Pobiegłam do toalety, weszłam do pierwszej kabiny i wybrałam numer do mamy. Z niecierpliwością słuchałam trzeciego, czwartego, piątego sygnału.
- Halo? – mama odebrała.
Po raz kolejny poczułam tęsknotę. Ogromna więź z mamą sprawiła, że jak tylko usłyszałam jej głos poleciały mi łzy. Tak bardzo mi go brakowało. Otarłam słone krople i zaczęłam opowiadać o wszystkim. Powiedziałam o moich domysłach i spytałam się czy jej opowieści mają powiązanie z prawdziwymi wydarzeniami. Mama była spokojna.
- Kochanie już dawno miałam ci o tym powiedzieć, ale to nie odpowiedni moment. Porozmawiamy jak wrócę, dobrze? Odwołam resztę koncertów i przyjadę jutro.
Stan mojej ciekawości wzrósł, przede mną czeka wielka przygoda, coś pięknego! Nagle poczułam ogromną potrzebę odkrycia tych tajemnic, teraz, w tej chwili, jak najszybciej! Ciągnęło mnie do poznania sekretów lasu, byłam niczym nienasycony odkrywca, który ma szanse spełnić się zawodowo. Nie słuchałam już nawet co mama do mnie mówiła.
- Mamo, jeszcze dziś pójdę do tego lasu! Jutro podzielę się z tobą moimi wrażeniami! – krzyknęłam podekscytowana.
- Annabella, nie możesz! – zdenerwowała się mama, ale odpowiedział jej sygnał zakończenia rozmowy.
Nie wiedziałam wtedy jak ogromny popełniłam błąd ignorując kolejne połączenia przychodzące od mamy. Tak bardzo chciała mi wtedy coś powiedzieć…
Mama nie za często opowiadała historie o Januszu. Był on jednym z podrzędnych bohaterów jej bajek. Mieszkał na planecie Zofolii. Tej najbardziej szarej i niemigoczącej gwiazdy. To prosta planeta z prostymi mieszkańcami. Janusz był odmieńcem, dziwakiem, odludkiem. Jego dom jako jedyny posiadał kolory inne od odcieni szarości. Czuł się samotny, ale do samotności już dawno się przyzwyczaił. Malował kolorowe obrazy, budził strach wśród innych mieszkańców. Jego dzieła ich przerażały. Były takie inne, kolorowe. Pewnego dnia w szarej Zofolli urosły żółte kwiaty, które ludzi bardzo obrzydziły. Z tego powodu ludność planety wpadła w paranoję. Zapadł chaos. Oskarżono Janusza o zasianie tych okropnych kwiatów. Tylko jego. Bo był inny. Mieszkańcy obdarzyli Graja jednym z najgorszych losów. Zaczęli go nienawidzić z całego serca tak mocno, że pewnego dnia zniknął.
- Mówiono, że nienawiść innych go zabiła. – przypomniałam sobie słowa taty. Obie historie mają jakieś powiązanie.
Mama nic więcej nie wspominała. Wraz z końcem opowieści zakończył się temat Janusza Graja. Jednak teraz, gdy za bardzo wchłonęła mnie ta sprawa czułam, że musze z nią o tym porozmawiać. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. Po raz pierwszy miałam wrażenie, że jej historie to nie tylko wymysł wyobraźni, a coś, co może stykać się z prawdą.
Dźwięk dzwonka rozbudził mnie. To, że przegapiłam ważny temat z matematyki nie miało już znaczenia. Do rozwiązania miałam sprawę znacznie ważniejszą niż nędzna i nic nie warta ocena. Przybył dreszczyk emocji, nie był on już strachem, a wrażeniem ekscytacji. Pobiegłam do toalety, weszłam do pierwszej kabiny i wybrałam numer do mamy. Z niecierpliwością słuchałam trzeciego, czwartego, piątego sygnału.
- Halo? – mama odebrała.
Po raz kolejny poczułam tęsknotę. Ogromna więź z mamą sprawiła, że jak tylko usłyszałam jej głos poleciały mi łzy. Tak bardzo mi go brakowało. Otarłam słone krople i zaczęłam opowiadać o wszystkim. Powiedziałam o moich domysłach i spytałam się czy jej opowieści mają powiązanie z prawdziwymi wydarzeniami. Mama była spokojna.
- Kochanie już dawno miałam ci o tym powiedzieć, ale to nie odpowiedni moment. Porozmawiamy jak wrócę, dobrze? Odwołam resztę koncertów i przyjadę jutro.
Stan mojej ciekawości wzrósł, przede mną czeka wielka przygoda, coś pięknego! Nagle poczułam ogromną potrzebę odkrycia tych tajemnic, teraz, w tej chwili, jak najszybciej! Ciągnęło mnie do poznania sekretów lasu, byłam niczym nienasycony odkrywca, który ma szanse spełnić się zawodowo. Nie słuchałam już nawet co mama do mnie mówiła.
- Mamo, jeszcze dziś pójdę do tego lasu! Jutro podzielę się z tobą moimi wrażeniami! – krzyknęłam podekscytowana.
- Annabella, nie możesz! – zdenerwowała się mama, ale odpowiedział jej sygnał zakończenia rozmowy.
Nie wiedziałam wtedy jak ogromny popełniłam błąd ignorując kolejne połączenia przychodzące od mamy. Tak bardzo chciała mi wtedy coś powiedzieć…
***
To byłoby na tyle. Dziękuję za przeczytanie. Proszę o opinię w komentarzach, pozdrawiam i do następnego rozdziału!
To byłoby na tyle. Dziękuję za przeczytanie. Proszę o opinię w komentarzach, pozdrawiam i do następnego rozdziału!
zaintrygował mnie ten rozdział. będę tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńDzięki, miło mi :)
UsuńRozdział hgruiehguierghsioh <333333333
OdpowiedzUsuńKocham <33 Pisz dalej bo naprawdę super :D
No może jest błąd że napisałaś łyka zimnej herbaty, chociaż powinno być łyk...
Ale ogółem to bsedbagb <333333
P.S.
Dziękuję i kocham za dedykację <3 :*
dziękuję, zaraz poprawię błąd :)
UsuńWiem jedno, Annabello, jeśli wydasz książkę, będę pierwszą, która ją kupi.
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania jest tak cudowny, że nie mogę oderwać wzroku od monitora. Pomyśl kiedyś o napisaniu jakiejś książki, bo naprawdę masz talent.
Pozdrawiam i życzę weny,
Daria L.
Dziękuje za te piękne słowa!
UsuńJeżeli chcesz, żebym wciąż komentowała i czytała Twojego bloga, to proszę, żebyś informowała mnie o nowych rozdziałach na moim blogu (Człowiek urodził się wolny, a ciągle żyje w kajdanach) w zakładce "Spam" (nie zwracaj uwagi na tą nazwę) i od czasu do czasu przypomniała mi o swoim istnieniu, jeżeli komentarze się nie pojawią. Niestety brak czasu mnie dobija i nie mam głowy, żeby spamiętać wszystkie blogi, które czytam. :( Na mejla zaglądam zawsze, na HF będzie problem z odkopaniem posta o rozdziale :(
OdpowiedzUsuńCudowny :D
OdpowiedzUsuńPisz dalej, życzę weny :)
Pisz, pisz, pisz i jeszcze raz pisz! :3 Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego =).
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A kto Ty? Przypadkowy gość czy moze któraś z Helenaistek? :)
UsuńJEEEEEEEEEEEEEZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU! BOOOOOOOOOOOOOOOŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! BOŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻEEEEEEEEEEEEEEEENNNNKKKKKKKKKKKKKKKKKOOOOOOOOOOO!To jest genialne i wciągające <3 jeszcze słucham do tego piosenki Gotye HEARTS A MESS gdzie brzmienie mi pasuje xD Annabella pisz choćby i 1000 rozdziałów! Pozdrawiam! Władze Wyższe HF :D
OdpowiedzUsuńDzięki Lucy :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMasz świetny styl pisania :) Niewątpliwie jesteś uzdolniona w tym kierunku :) Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła wejść do księgarni i nabyć książkę z Twoim nazwiskiem na okładce :)
OdpowiedzUsuń